Po 10 dniach w Boliwii przyszedł czas na kolejny kraj, czas na Peru. Mieliśmy wczesny poranny lot, więc postanowiliśmy nie rezerwować hostelu i czekać na lotnisku. Lot był o 5 rano, więc spędziliśmy na lotnisku prawie 5 godzin próbując zasnąć. W końcu, po zmaganiach z odprawą i spełnieniu wszystkich wymagań stawianych przez peruwiański rząd, udało nam się wejść na pokład i polecieć do naszego pierwszej destynacji w Peru - Cusco. Miasto słynęło głównie z tego, że było stolicą Imperium Inków, a obecnie opiera się na turystyce. Pierwszego dnia, zaraz po obiedzie, pojechaliśmy zbiorowym autobusem do małej miejscowości Urubamba, a następnie prywatną taksówką i pojechaliśmy do Kopalni Soli Maras – „Salineras de Maras”. Krótko mówiąc, są to tysiące płytkich basenów ze słoną wodą, które zostały strategicznie wykopane w zboczu góry. Cały proces polega na tym, że te baseny odparowują i pozostawiają skrystalizowaną sól. Co ciekawe, te solniczki działają od ponad 500 lat i nadal są wydobywane przez lokalne rodziny. Jedna rodzina odpowiada za około 10 basenów, dlatego cała nieruchomość ma wielu właścicieli. Następnego dnia skupiliśmy się na zwiedzaniu Cusco. Rano odwiedziliśmy lokalny targ, tzw. Mercado Central de San Pedro, gdzie znaleźliśmy mnóstwo miejsc na porządny obiad za mniej niż 10 soli. Jedzenie było smaczne i, co ważne, w przystępnej cenie. Później przenieśliśmy się do kolejnej części rynku, gdzie natknęliśmy się na nieco dziwne widoki. Mianowicie sprzedawano tam głowy, a nawet serca wielu zwierząt takich jak lamy i krowy. To był przerażający widok, więc szybko zrobiliśmy kilka zdjęć i opuściliśmy rynek. Następnie wspięliśmy się na lokalny szczyt, aby dotrzeć do Cristo Blanco, liczącego na 26 stóp posągu Chrystusa, który natychmiast przypomniał nam oryginalną statuę Rio, którą mieliśmy przyjemność oglądać prawie codziennie. Następnie zrobiliśmy małą wycieczkę i pojechaliśmy konno do miejscowej Świątyni Księżyca oraz pobliskich ruin i jaskiń Inków. Dzień zakończyliśmy na głównym placu miasta oglądając zachód słońca.